Serce Jezusa, nieskończonego majestatu
Rozważając treść wezwań Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa, powinniśmy odpowiedzieć sobie pytanie: jak należy rozumieć Serce Jezusa? Z pewnością nie chodzi tylko o anatomiczny narząd, którego zadaniem jest pompować krew do organizmu, a który to narząd, po śmierci Jezusa, został przebity włócznią przez jednego z żołnierzy. W medytacyjnych poszukiwaniach należy pójść dalej. Kolejny stopień to pojmowanie Serca Jezusa w znaczeniu duchowym i moralnym. Mówi się niekiedy, że dana osoba ma dobre, ma wielkie serce, czyli jest zdolna do czynienia dobra w życiu, do praktykowania miłości, zwłaszcza względem potrzebujących. W takim podejściu adorujemy dobroć i miłosierdzie Jezusa. Do tych Jego przymiotów będziemy jeszcze niejednokrotnie powracać w rozważaniach nad kolejnymi wezwaniami Litanii. Spójrzmy jeszcze na biblijne znaczenie serca, według którego, jest ono ośrodkiem podejmowania moralnych decyzji, miejscem wyboru pomiędzy dobrem i złem. W znaczeniu biblijnym serce jest bliskie naszemu rozumieniu sumienia. Wiemy dobrze, że nasz Pan Jezus Chrystus w życiu ziemskim każdą decyzję podejmował kierując się pełnym miłości posłuszeństwem wobec Ojca Niebieskiego i bezgranicznym miłosierdziem wobec spotykanych ludzi. Ostatecznie wiec możemy powiedzieć, że oddając cześć Najświętszemu Sercu Zbawiciela, tak naprawdę czcimy Jego samego. W Jego Osobie skupiają się wszystkie znaczenia Najświętszego Serca, bo do Niego ono należy i Jego miłością bije. Nie należy oddzielać Najświętszego Serca od Osoby, do której ono należy. Wiara nasza powinna zawsze być chrystocentryczna, to znaczy, że w centrum naszego poznawania, modlitwy i miłości ma być On, nasz Pan, Syn Boży, Jezus Chrystus. Każde, jakiekolwiek nabożeństwo powinno prowadzić człowieka do tego Centrum. Dlatego, ostatecznie, w naszym wezwaniu chodzi o nieskończony majestat Pana Jezusa.
Serce Jezusa, świątynio Boga
W miejscu kultu liturgicznego biblijnego Izraela znajdowało się miejsce szczególne, w którym zamieszkiwał Najwyższy. Tak było podczas wędrówki przez pustynię, w Namiocie Spotkania, ale jeszcze bardziej wyrażało się to w świątyni, najpierw w tej, zbudowanej przez króla Salomona, następnie w tak zwanej Drugiej Świątyni, odbudowanej po powrocie Izraelitów z niewoli babilońskiej i wreszcie w tak zwanej Świątyni Heroda, rozbudowanej do gigantycznych rozmiarów przez tego kontrowersyjnego władcę i zburzonej przez wojska rzymskie w 70 r. po Chr. To wyjątkowe miejsce w świątyni nosiło nazwę Święte Świętych, Miejsce Najświętsze albo Przybytek Najwyższego. Początkowo znajdowała się tam Arka Przymierza, widzialny znak obecności Boga pośród swojego ludu, a po zaginięciu Arki, miejsce to pozostawało puste. Nie wolno było nikomu tam wchodzić pod kara śmierci. Jedynie raz w roku najwyższy kapłan wchodził do Przybytku, aby dokonać przebłagania Boga za grzechy swoje i całego ludu Izraela. Poza tym jednym momentem Miejsce Najświętsze było zasłonięte ogromną, ciężką zasłoną. O rozdarciu tej zasłony wspominają ewangeliści w związku ze śmiercią Jezusa (zob. Mt 27, 51). Dla Izraelitów Święte Świętych było jedynym miejscem na ziemi gdzie realnie, osobiście przebywa Bóg. Wierzyli w to tak bardzo, że potrafili z najdalszych krańców świata pielgrzymować do Jerozolimy, aby pokłonić się Bogu Najwyższemu, złożyć Jemu ofiarę, Jemu zawierzyć całe swoje życie.
Serce Jezusa jest źródłem miłości dla człowieka, szczególnie dla grzeszników. W swoim miłosierdziu Pan Bóg najlepiej, najpełniej wyraża siebie wobec stworzenia. Przebite i pełne miłości przebaczającej Serce Jezusa jest jak Przybytek Najwyższego w świątyni jerozolimskiej. W Sercu Jezusa można najbliżej spotkać się z Bogiem, tam można najwięcej doświadczyć Jego miłości i poznać kim On jest dla nas. Jest jednak pewna, istotna różnica. Tego przybytku spotkania człowieka z Bogiem nic nie zasłania i nikt nie broni tam dostępu. Serce Jezusa jest otwarte zawsze i dla każdego i nie potrzeba pokonywać setek kilometrów aby spotkać się z kochającym Panem.
Serce Jezusa, Przybytku Najwyższego
Kolejne wezwanie Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa jest blisko spokrewnione z poprzednim: Serce Jezusa, świątynie Boga, dlatego w naszych rozważaniach będziemy podążać podjętym już szlakiem. Pan Bóg Jedyny rzeczywiście mieszkał pośrodku swojego ludu. Pismo Święte wiele razy świadczy o tym, że kiedy Mojżesz wstępował na modlitwę do Przybytku Pańskiego w Namiocie Spotkania, twarz jego jaśniała w cudowny sposób tak, że Izraelici nie mogli patrzeć na jaśniejące oblicze swojego przywódcy (zob. Wj 34, 35). Przyczyną tego zjawiska było przebywanie w bezpośredniej bliskości Chwały Bożej. Teksty biblijne często i mocno akcentują Chwałę Boga. Właśnie ta chwała, wyrażająca się w mocy i sile była przedmiotem kultu ze strony Narodu Wybranego. Była także przyczyną wielkiej bojaźni Bożej, niejednokrotnie przeradzającej się w przesadny strach.
Wpatrując się w krwawiącą ranę Serca naszego Pana, nie odczuwamy odrazy czy przerażenia, ale doznajemy poczucia spotkania z tajemnicą, z majestatem, który wyraża się inaczej niż nauczyło nas przyzwyczajenie… W przebitym Sercu Zbawiciela zamieszkuje Chwała Boga Najwyższego. Teraz jednak nie musimy bać się Boga Stworzyciela i Ojca, jak to miało miejsce w pobożności Starotestamentalnego Izraela. W Sercu swojego Syna pokazuje nam, jak bardzo blisko pragnie być człowieka i jak bardzo człowiek może się do Niego zbliżyć. Wpatrując się w Serce Jezusowe, oddajemy cześć Bogu Najświętszemu, z powodu Jego Chwały i Świętości, ale jeszcze bardziej z wdzięczności za Jego miłość dla nas grzesznych.
Serce Jezusa, domie Boży i bramo niebios
Pozostajemy ciągle w kręgu świątyni, domu Bożego. Na kartach Pisma Świętego sporo miejsca zajmuje Świątynia Jerozolimska, szczególnie w Starym Testamencie, ale nie tylko, bo przecież wielokrotnie jest mowa o tej świątyni w Ewangeliach i Dziejach Apostolskich. Także w pismach Świętego Pawła znajdziemy wiele aluzji i odniesień do tego świętego miejsca Izraela. Nie mniej jednak w Nowym Testamencie akcenty odnośnie do świątyni jako domu Bożego ulegają znaczącej zmianie. Świątynia Jerozolimska ukazana jest jako coś przemijającego, odchodzącego, niedoskonałego, nawet jeżeli naród żydowski ciągle trwa na swojej pozycji. Sam Jezus zapowiada zniszczenie tej świątyni: Nastaną dni, w których, z tego, co oglądacie, nie pozostanie kamień na kamieniu (Łk 21, 6). Była to zapowiedź zniszczenia świątyni w 70 r. Jezus tworzy nowy Lud Boży, nowy kult, nowy sposób spotkania z Bogiem. Przede wszystkim nie będzie już ofiar składanych Bogu z zabijanych zwierząt. Wszystkie dotychczasowe, uciążliwe i nie dla wszystkich zrozumiałe ofiary świątynne zastąpi doskonała ofiara krzyżowa Syna Bożego. Kult składany Bogu będzie zupełnie inny niż ten, praktykowany w Jerozolimie. Cześć oddawana Bogu ma być prosta i z potrzeby serca: Nadchodzi godzina, a właściwie już nadeszła, kiedy prawdziwi czciciela będą oddawać cześć Ojcu w sposób prawdziwie duchowy. Ojciec szuka takich właśnie czcicieli (J 4, 23). Bardziej niż przepisy Prawa, posty i całopalenia, będzie liczyć się wspólnota uczniów Jezusa kierująca się wzajemną miłością: To jest moje przykazanie: Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem (J 15, 12). Wszystko to zaczęło realizować się za niedługo po odejściu Jezusa do nieba. Jego wyznawcy gromadzili się na wspólnej modlitwie i na Eucharystii zwanej łamaniem chleba: W postępowaniu kierowali się nauka apostolską, żyli we wspólnocie, łamali chleb i modlili się (Dz 2, 42). Wreszcie Apokalipsa, czyli ostatnia księga Pisma Świętego ukazuje świątynię niebiańską, która jest celem ostatecznym życia uczniów Chrystusa, chrześcijan. Tam nastąpi pełne spotkanie człowieka z Bogiem i tylko tam cześć Jemu oddawana będzie prawdziwa: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie BOGIEM Z NIMI (Ap 21, 3). Fraza „brama niebios” w odniesieniu do Serca Jezusa uświadamia nam i przypomina ostateczny cel życia, budzi pragnienie tego, co posiada prawdziwą, bo wieczną wartość, rodzi tęsknotę za spotkaniem z Bogiem aby przebywać z Nim na wieki.
Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości
Warto zwrócić uwagę na treść słownictwa tworzącego kolejne wezwanie w Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ognisko zwyczajnie rodzi skojarzenia z ogniem palącym się na wolnym powietrzu, rozpalonym i kontrolowanym przez kogoś dla jakiegoś dobrego celu. Od razu należy nadmienić, że dziś ognisko traktuje się zupełnie inaczej niż miało to miejsce kilka wieków temu. Teraz najczęściej staje się ono zwornikiem przyjacielskiego, miłego spotkania, choć i tak coraz bardziej wypychane jest przez wszędobylskie grille. Dawniej stanowiło niezbędny element codziennego życia: dawało ciepło, światło potrzebne do zwyczajnego funkcjonowania przede wszystkim rodziny. Ognisko było warunkiem przetrwania, szczególnie w porze zimowej. Stanowiło także gwarant bezpieczeństwa. Z tych wszystkich powodów, po dziś dzień, ognisko rodzi jak najbardziej pozytywne skojarzenia. Jeśli mówimy o ognisku gorejącym, to znaczy o takim, które posiada żywy, silny płomień i nic nie wskazuje na jego wygaśnięcie. Takie ognisko nie jest tlącym się źródłem dymu i przykrego zapachu. Ognisko gorejące spełnia właściwa sobie rolę. Daje ciepło i światło, przynosi radość, jednoczy wokół siebie wspólnotę, która czuje się bezpiecznie.
Miłość Jezusa została porównana do ogniska gorejącego. Jego miłość jest doskonała, jest najwyższa, zarówno wobec Ojca Niebieskiego, jak i względem ludzi, szczególnie tych pogubionych duchowo, moralnie, życiowo… Miłość naszego Pana jest gorąca, jak ogień z ogniska, jest gorejąca, to znaczy, że mocna i nigdy się nie wyczerpie. Gromadzi wokół siebie wspólnotę kochających się ludzi i rozprasza ciemności zła w tym świecie. Wszystkich zaprasza i przygarnia, nikogo nie odrzuca. Jest tak ogromna, że nigdy i dla nikogo się nie wyczerpie. Jest miłością, która nieustannie składa siebie samą w ofierze za nas i dla nas.
Serce Jezusa, sprawiedliwości i miłości skarbnico
Miłość Serca Jezusowego jest tak ogromna, że można próbować wyrazić to za pomocą różnorakich porównań i analogii, ze świadomością jednak, że i tak nie uda się w pełni wyrazić istoty rzeczy. W poprzednim wezwaniu Litanii miłość ta została porównana do gorejącego ogniska, a teraz nazwana jest skarbnicą. Obecne wezwanie nie jest ostatnim miejscem w Litanii, w którym mamy możliwość rozważać nad tym cudownym przymiotem naszego Pana. Podobnie, jak ognisko wywołuje pozytywne myśli, tak również jest ze skarbnicą. Skarby od zawsze i u wielu ludzi powodują swoiste podekscytowanie, choć w tym przepadku nie o takie emocje chodzi. Rozważania o Świątyni Jerozolimskiej, którym oddawaliśmy się w spotkaniu z Sercem Jezusowym, zachęcają do tego, aby zwrócić uwagę na fakt, że to święte miejsce pełniło również rolę skarbnicy Narodu Wybranego, zarówno w znaczeniu duchowym jak i materialnym. W pierwszym wymiarze Świątynia Jerozolimska wzmacniała wiarę i pobożność tych, którzy tam się modlili, natomiast w tym drugim znaczeniu składane przez pielgrzymów ofiary pieniężne czyniły ze świątyni „bank narodowy” w prawdziwym znaczeniu. Zdeponowane w świątyni skarby pochodzące z ofiar niejednokrotnie ratowały mieszkańców Jerozolimy, służąc jako wykup wobec okrutnych najeźdźców. Zwracamy na to uwagę, aby w ten sposób uświadomić sobie, że cześć Serca Pana Jezusa nie polega jedynie na uciekaniu się w bezkresną duchowość, ale może zawierać w sobie także sprawy ziemskiego życia. Nasz Pan pragnie nas wszystkich zgromadzić wokół siebie w niebie, ale zanim to nastąpi, pragnie także pomagać nam w doczesnych potrzebach, błogosławić naszej codzienności.
Wspomniana w wezwaniu litanijnym sprawiedliwość jest bardzo szerokim, bogatym terminem biblijnym i teologicznym. Zwróćmy uwagę na jeden tylko, bardzo ważny aspekt tego zagadnienia: Istnieje Boża sprawiedliwość! Na świecie nie ma sprawiedliwości i nigdy jej nie będzie, chociaż jako uczniowie Jezusa mamy obowiązek zabiegać o nią. W tym miejscu warto wspomnieć podwójne błogosławieństwo z Kazania na Górze: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni i Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 6.10). Prawdziwy kult Serca Bożego, głęboka, osobista adoracja tej Boskiej tajemnicy, pomaga zrozumieć treść tych pięknych ale i nieprostych wypowiedzi Jezusa, a także umacnia, aby żyć według tych wskazań.
Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne
Właściwie to wszystkie wezwania Litanii do Najświętszego Serca Jezusa sławią miłość Serca Syna Bożego, ale nawet gdyby Litania była trzy razy dłuższa, nigdy nie zdoła oddać całej prawdy na temat miłosierdzia Boga względem człowieka wyrażonego w ofierze krzyża Jezusa Chrystusa. Zapożyczając frazeologię z Ewangelii Świętego Jana, można powiedzieć, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać o miłości Boga do człowieka (zob. J 21, 25). W tym bezmiarze tematu zwrócimy się do jednego z wielu miejsc w Starym Testamencie, gdzie proroczo ta miłość Jezusowa została przepowiedziana.
Jak wiadomo, prorok Izajasz zamieścił w swojej księdze cztery Pieśni o Słudze Pańskim Iz 42, 1-9; 49, 1-7; 50, 4-9; 52, 13 – 53, 12). Naród Izraela przez całe wieki różnie interpretował te treści, widząc najczęściej w tajemniczym Słudze Bożym personifikację Narodu Wybranego. Chrześcijanie jednak, od samego początku, w osobie Sługi Jahwe widzieli Jezusa Chrystusa. Rzeczywiście, lektura każdej z tych pieśni zawiera namacalne wręcz aluzje do tego, co wydarzyło się w ziemskim życiu Jezusa, Syna Bożego. Najbardziej uwidacznia się to w ostatniej pieśni, my jednak zwrócimy uwagę na Pierwszą Pieśń o Słudze Pańskim, w której – między innymi – czytamy: Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomieniu (Iz 42, 2-3). Prorok Izajasz w poetycki, metaforyczny sposób zapowiada kilka wieków wcześniej spotkanie Boga z człowiekiem w Osobie Zbawiciela, Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Czytając Ewangelię, towarzysząc Jezusowi w Jego zbawczej misji na ziemi, spotykamy się z niezmierzoną dobrocią, wyrozumiałością, miłosierdziem, przebaczeniem, pragnieniem pomagania potrzebującym, z ofiarnością i poświęceniem Syna Człowieczego – Jezusa. Niezwykła, niepojęta miłość Boża realizowała się nie tylko wtedy, w Palestynie, dwa tysiące lat temu. Serce Jezusa pała niewyczerpaną dobrocią i miłością również teraz i tak będzie na zawsze.
Serce Jezusa, cnót wszelkich bezdenna głębino
Może wydawać się dziwnym mówienie o cnotach Jezusa, jeżeli rozumiemy cnotę jako pewną zdolność, sposobność do czynienia dobra. Jezus jest przecież Synem Bożym, jest prawdziwym Bogiem, Świętym i Doskonałym. A jednak. Właśnie na fakt Jego doskonałości wskazuje sformułowanie „bezdenna głębina” w odniesieniu do Jego cnót. Wszelkie cnoty Jezus posiada w nieskończonej doskonałości. Katechizm Kościoła wyróżnia tak zwane cnoty Boskie: wiarę, nadzieję i miłość i cnoty główne: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo. Oprócz tych siedmiu, w Piśmie Świętym znajdziemy całe katalogi cnót, przykładowo: prawość, poznanie, opanowanie, wytrwałość, pobożność, życzliwość, miłość (zob. 2 P 1, 5). Wszystkie te wartości w Jezusie jako Bogu i Człowieku osiągnęły doskonałość absolutną. Dla przykładu przyjrzyjmy się tylko trzem cnotom, które nazywamy Boskimi. Wiara Jezusa była wypełniona doskonałą ufnością wobec Ojca. Wielokrotnie Jezus świadczył, zarówno słowami jak i czynami, że Jego pierwszorzędnym zadaniem jest pełnić i wypełnić wolę Ojca, nie z obowiązku, ale z miłości i bezgranicznej ufności wobec Ojca. Doskonale pokazuje to Jego ofiara krzyżowa. Odnośnie do nadziei, to sam Chrystus jako Zbawiciel jest naszą nadzieją, jest nadzieją dla wszystkich, którzy w Niego wierzą. Z powodu nadziei w Nim pokładanej, męczennicy oddają życie za wiarę, powołani idą za głosem Bożym, miliony chrześcijan starają się usilnie żyć według Bożych przykazań i nauki Ewangelii. I wreszcie miłość. Tutaj niech wystarczą słowa samego Jezusa, którym On sam zadośćuczynił w najdoskonalszy sposób: Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś poświęca swoje życie za przyjaciół (J 15, 13). Bezdenna głębina doskonałości naszego Pana i Mistrza, która wzywa najpierw do medytacji, następnie do adoracji i wreszcie do naśladowania.
Serce Jezusa, wszelkiej chwały najgodniejsze
Sama Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa, z pięknymi, głębokimi w treści wezwaniami, jest bardzo dobrym argumentem przemawiającym za tym, że Serce Jezusa, że nasz Pan, jest godzien największej czci i chwały. Nasz Zbawiciel odbiera kult od wiernych Jemu na wszelkie sposoby, ale zawsze będzie to cześć niewystarczalna, ciągle za mała…, nie mówiąc o tym, że paralelnie z uwielbieniem pojawiają się grzeszne zniewagi, które nieustannie odnawiają krwawiącą ranę Zbawiciela. Można niekiedy zastanawiać się, co przeważa, uwielbienie czy zniewagi? Wbrew pozorom, odpowiedź wcale nie jest taka oczywista…
Odwołując się do tekstów biblijnych, warto zwrócić uwagę na uwielbienie Jezusa Chrystusa, którego przykład daje Święty Paweł w kilku hymnach na cześć Syna Bożego. Zatrzymajmy się na chwilę przy Hymnie o uniżeniu i wywyższeniu Jezusa Chrystusa, zawartym w Liście do Filipian (Flp 2, 6-11). Apostoł z zachwytem, podziwem i adoracją pisze o uniżeniu się Jezusa, Syna Bożego, o Jego pokorze i ofierze prowadzącej na krzyż, aby tą drogą dojść do najważniejszego punktu swojego hymnu, gdzie jest mowa o wywyższeniu Jezusa: Dlatego Bóg Go wywyższył i obdarzył Go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemnych i podziemnych i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem na chwałę Boga Ojca (Flp 2, 9-11). I tak jest. Adoracja Jezusa, uwielbienie Jego Osoby, posiada właśnie takie źródło: chwała przez uniżenie. Sam Jezus mówi: Jeśli ziarno pszenicy wrzucone w ziemię nie obumrze, pozostanie tam samo; jeśli zaś obumrze, przynosi obfity plon (J 12, 24). Droga poświęcenia i ofiary prowadzi do najbardziej bogatych i szlachetnych plonów. Potwierdza to każdy dzień życia. Można się z tym zgadzać albo nie, ale ostatecznie tak właśnie jest. Doskonale ukazuje to również Serce Jezusa: przebite, uśmiercone, a mimo tego, i może właśnie dlatego, jest „miłości pełne i wszelkiej chwały najgodniejsze”.
Serce Jezusa, królu i zjednoczenie serc wszystkich
Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa pozwala i pomaga spotkać się z naszym Panem w różnorakich tajemnicach Jego Osoby. Nowy Testament zawiera co najmniej kilka tak zwanych tytułów chrystologicznych, przysługujących Jezusowi. Do najważniejszych i najczęściej występujących należą: Pan, Syn Człowieczy, Zbawiciel. Jest jeszcze kilka innych, a wśród nich ten, który spotykamy w kolejnym wezwaniu Litanii: król. Już w Starym Testamencie, mający przyjść na świat Mesjasz był zapowiadany przez proroków jako król. W Ewangeliach, chronologicznie patrząc na życie Jezusa, po raz pierwszy nazwany jest On królem przez anioła Gabriela w scenie zwiastowania: Będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a Jego królestwo nie będzie miało końca (Łk 1, 33). Następna, charakterystyczna scena, to przybycie mędrców ze Wschodu, którzy niestrudzenie pokonują ogromne odległości po to, aby oddać pokłon i złożyć dary Jezusowi jako nowo narodzonemu królowi (zob. Mt 2, 1-12). Podczas publicznej działalności Jezus nie nazywa siebie królem. Unika tego tytułu, który przez Jego rodaków jest rozumiany wyłącznie w kategoriach politycznych i nacjonalistycznych. W powszechnym mniemaniu Żydów Mesjasz jako król Izraela miał wyzwolić naród z pod panowania rzymskiego i uczynić Izrael silnym, potężnym państwem. Nie taka była misja Jezusa na ziemi. On pojmował królowanie jako służbę i ofiarę ze swego życia, dlatego dopiero w spotkaniu z Piłatem podczas własnego procesu, na pytanie namiestnika: Czy Ty jesteś królem?, Jezus daje twierdzącą odpowiedź (zob J 18, 33-37). Napis na krzyżu, umieszczony nad głową umierającego Jezusa: To jest Jezus z Nazaretu, Król żydowski (J 19, 19), wskazuje wprost na ideę królowania Jezusa, pomimo iż cel napisu miał być zupełnie inny. Sprawowanie władzy królewskiej i każdej innej władzy według nauki i przykładu Jezusa prowadzi do zjednoczenia poddanych wokół swego Władcy. Szacunek i cześć do Króla inspiruje ich do naśladowania dobroci Władcy. Serca prawdziwych czcicieli Jezusa upodobniają się do serca ich Pana. W ten sposób na ziemi mnoży się dobro. Serca ludzkie jednoczą się z Bogiem i między sobą. Tak rodzi się i rozwija królestwo Boże na ziemi.
Serce Jezusa, w którym są wszystkie skarby mądrości i umiejętności
W świeckim i w ogóle w powszechnym przekonaniu mądrość najczęściej utożsamiana jest z posiadaną wiedzą i zdobytym wykształceniem. Dla wielu osób człowiek mądry to ktoś z akademickimi tytułami, z dorobkiem naukowym bądź literackim, ktoś popularny, znany i ceniony. Niekiedy tak właśnie jest, ale nie jest to żadną absolutną regułą. Według myślenia ludzi Biblii, mądrość postępowała paralelnie z wiekiem człowieka. Ilość przeżytych lat oznaczała stopień nabytej mądrości, będącej życiowym doświadczeniem. Dlatego też w biblijnym Izraelu starość była w dużym poważaniu. Takie pojmowanie mądrości jest jak najbardziej logiczne, ale również nie stanowi żelaznej reguły. Można było przecież przeżyć długie życie jako złoczyńca czy bezbożnik. Jest w Piśmie Świętym stwierdzenia, które najlepiej, niejako w punkt, wyrażają Boże pojmowanie mądrości: Początkiem mądrości jest bojaźń Pana (Syr 1, 14), a nieco dalej: Koroną mądrości – bojaźń Pańska (Syr 1, 18). Od razu należy wyjaśnić, że bojaźń nie oznacza tutaj strachu czy lęku przed Bogiem. Odczuwać, przeżywać bojaźń przed Bogiem to – najprościej mówiąc – uznawać Boga za Boga. To mieć wobec Niego pełny szacunek i posłuszeństwo, kierować się Jego przykazaniami, szukać i pełnić Jego wolę. To całe swoje życie przeżywać z Bogiem i dla Boga. Bojaźń Boża stawia Osobę Boga Jedynego w centrum, z miłości do Niego. Człowiek bojący się Boga żyje dla Niego, w nim znajduje sens i radość życia. Bóg jest dla niego najważniejszy. Bać się Boga, to uniżyć się przed Nim, nie pod przymusem czy z obowiązku, ale z radosnej potrzeby serca.
Umiejętność, o której tutaj mowa, to zdolności i talenty, które człowiek posiada. Największym talentem każdego jest dar życia. To jest ten jeden, pierwszy talent, o którym mówi Jezus w przypowieści (zob. Mt 25, 14-30). Żyjąc na tym świecie, człowiek otrzymuje niezmierzoną paletę możliwości. Rozwinąć właściwie ten jeden tylko talent – życie - pozwala dojść do ogromnego bogactwa i odwrotnie, zmarnować ten talent, to zaprzepaścić życie. Umiejętności dane człowiekowi przez Boga nie powinny być jedynie gromadzone i pieczołowicie strzeżone dla własnej satysfakcji. Są one darem, ale jeszcze bardziej są zadaniem człowieka. Posiadamy je dla służby bliźnim, ludziom będącym w potrzebie. Jedynie na tej drodze nasze uzdolnienia nie zmarnują się i tylko w ten sposób będą się rozwijać: Od każdego, któremu wiele dano, wiele też będzie się wymagać (Łk 12, 48).
Jezus jako Bóg i Człowiek posiadał w najwyższym, doskonałym stopniu, zarówno mądrość jak i wszelkie umiejętności, dlatego wezwanie litanijne mówi o „wszystkich skarbach” tych rzeczywistości. Kochał Boga całym sercem, całym życiem i służył wszystkim potrzebującym, których spotkał na drodze swej ziemskiego wędrowania. Kolejny raz przekonujemy się o tym, że nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa ma na celu, bardziej niż adorację, naśladowanie naszego Pana i Mistrza.
Serce Jezusa, w którym mieszka cała pełnia Bóstwa
Jak już wcześniej podkreślaliśmy niejednokrotnie, Serce Jezusa to sam Jezus, w całej swojej Osobie. Kolejne wezwanie Litanii zachęca do rozważenia Bóstwa Jezusa. Temat ten był podejmowany, zgłębiany i definiowany przez pierwsze sobory powszechne w historii chrześcijaństwa. Wyznawcy Jezusa Chrystusa pragnęli mieć tę kwestię uporządkowaną. Chociaż pojawiały się pewne niejasności i wątpliwości co do tego, jak należy właściwie pojmować prawdę o tym, że Jezus był jednocześnie prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem, to jednak zasadniczo Jego prawdziwi wyznawcy, od samego początki, byli święcie i niezbicie przekonani o tym, że Jezus to prawdziwy Bóg, „współistotny Ojcu”, jak ujmuje to soborowe wyznanie chrześcijańskiej wiary. Jedną z przyczyn pojawienia się wątpliwości co do tego u niektórych osób była śmierć Jezusa na krzyżu. Pojawiały się pytania typu: Jak to możliwe, aby Święty, Doskonały, Wszechmogący Bóg mógł być poddany tak straszliwej kaźni? Jak to w ogóle możliwe, że Bóg umarł? Skandal krzyża nie był taki prosty do przyjęcia i zrozumienia. Dlatego pojawiły się dwie skrajne drogi heretyczne. Pierwsza odmawiała Jezusowi Bóstwa, twierdząc, że był tylko specjalnie wybranym przez Boga człowiekiem, co najwyżej usynowionym przez Boga, co nie równało się Bóstwu, dlatego na krzyżu tak naprawdę nie umarł Bóg, ani Boży Syn. Drugie, krańcowo odmienne podejście głosiło, że ciało Jezusa było tylko pozorne, dlatego pozornym było także Jego cierpienie podczas męki. Oczywiście, błędne twierdzenia zostały odrzucone i potępione przez Kościół, który od początku, nieprzerwanie i niezmiennie głosi, że Jezus jest prawdziwym Bogiem.
Wydarzenie krzyża odkryło człowiekowi prawdę do tego czasu nieznaną i przymiot Boga, o którym nigdy nie miał pojęcia: wielkość Boga wyraża się w Jego zdolności do cierpienia i złożenia siebie samego w śmiertelnej ofierze. Wszechmogący Bóg to nie tylko Stworzyciel świata i człowieka, nie tylko Pan dziejów, potężny i wszechmocny. Prawdziwa wielkość Boga objawiła się w zdolności do dobrowolnego podjęcia cierpienia, objawiła się w miłości, która sama siebie składa w ofierze dlatego, że jest tak ogromna, że jest bezgraniczna. Ta niezwykła, poniekąd skandaliczna, prawda wyraziła się w Osobie, we Wcieleniu i w ziemskim życiu Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Mistrza. Otwarte Serce Jezusowe nieustannie przypomina o pełni Bóstwa Jezusowego.
Serce Jezusa, w którym sobie Ojciec bardzo upodobał
Staramy się zrozumieć miłość Jezusa do człowieka, wyrażoną w Jego kochającym, otwartym włócznią sercu. Nie tyle zrozumieć, jak wielka jest ta miłość, bo tego ogarnąć rozumem się nie da, ale zrozumieć, uświadomić sobie, że jest taka miłość, że jest ona doskonała, przeogromna, bezgraniczna… Jezusowa miłość jest skierowana nie tylko do człowieka, ale również dotyczy ona Boga Ojca i w tym aspekcie jest ona jeszcze większa, bo jest przedwieczna, nie ma początku i nie ma końca. W ten sam sposób odwzajemnia się miłość Ojca do Syna. Mówiąc o tych sprawach, poruszmy się w sferze niepojętej dla nas tajemnicy. Próbujemy zajrzeć w zaświaty, a przecież jest to niemożliwe. Nasze pragnienie poznania niepoznawalnego nie pochodzi jednak ze wścibskiej ciekawości, ale z wrodzonej tęsknoty człowieka za tym, aby zjednoczyć się z Bogiem, aby najlepiej, najbliżej poznać Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Chociaż tajemnica pozostaje tajemnicą, to jednak słowo natchnione stwarza swego rodzaju szczelinę, dzięki której możemy nieco wniknąć w relację Osób Boskich. Najwięcej na ten temat możemy znaleźć w Ewangelii według Świętego Jana, gdzie Jezus wielokrotnie wypowiada się na temat relacji łączących Go z Ojcem. Teksty te stanowią bogaty materiał dla solidnej medytacji. Oprócz wspomnianej Ewangelii są jeszcze przynajmniej dwa wydarzenia, które relacjonują Ewangelie Synoptyczne. Pierwszym z nich jest opis chrztu Jezusa w Jordanie. W czasie tego wydarzenia pojawia się z nieba głos Ojca odnośnie do Jezusa: On jest moim Synem umiłowanym, w którym sobie upodobałem (Mt 3, 17; por. Mk 1, 11; Łk 3, 22). Sam Wszechmogący Bóg daje świadectwo o tym, że Jezus jest Jego Synem, umiłowanym Synem. Warto też zauważyć, że w scenie tej pojawia się także Duch Święty w postaci gołębicy (Mt 3, 16). W tym miejscu po raz pierwszy w Piśmie Świętym spotykamy i poznajemy Trójce Świętą. Bóg Ojciec zaświadczył o Jezusie jako o swoim umiłowanym Synu na początku Jego publicznej działalności. Drugi raz podobne świadectwo wydał wobec trzech apostołów podczas przemienienia Jezusa na górze: On jest moim Synem umiłowanym, którego sobie upodobałem. Jego słuchajcie (Mt 17, 5; por. Mk 9, 7; Łk 9, 35). Za niedługo dojdzie do aresztowania i śmierci krzyżowej Jezusa. Ojciec odezwał się z nieba po to, żeby uczniowie nie zwątpili wtedy w osobę i posłannictwo Jezusa.
Jest wystarczająco wiele miejsc w Ewangelii, które pokazują, że „sobie Ojciec bardzo upodobał” w swoim Synu, naszym Panu, Jezusie Chrystusie. Kluczem dla zrozumienia tego upodobania jest miłość: Bóg jest miłością i Jezus jest miłością. Osoby prawdziwie kochające się żywią do siebie wzajemne upodobanie. Jeżeli ta zasada funkcjonuje w relacjach ludzkich, o ile bardziej wspaniale i doskonale musi działać tam, gdzie miłość jest doskonała.
Serce Jezusa, z którego pełni wszyscyśmy otrzymali
Rana przebitego Serca Jezusowego została wystawiona na widok publiczny, co – przede wszystkim – wyraża prawdę o powszechnym, uniwersalnym znaczeniu ofiary odkupieńczej Syna Bożego. Jezus cierpiał i poniósł śmierć krzyżową dla odkupienia całego świata, wszystkich ludzi, wszystkich czasów i miejsc na ziemi, bez wyjątku. Jego ofiara jest na tyle wielka i na tyle doskonała, że wystarczy jej dla odkupienia zła wszelkiej ilości i jakości. W tym znaczeniu możemy rozumieć prawdę słów kolejnego wezwania Litanii.
Zanim jednak Jezus został ukrzyżowany, podczas głoszenia Dobrej Nowiny, wypowiedział znamienne słowa, na które naprowadza nas litanijne wezwanie: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście. Ja dam wam wytchnienie (…) jestem łagodny i pokorny sercem (Mt 11, 28-29). Jezus zwraca się do wszystkich, bo któż nie jest utrudzony życiem i tym, co ono niesie? Któż nie jest obciążony grzechem i innymi niepowodzeniami? Tych balastów egzystencjalnych jest taka ilość, że człowiek sam, o własnych siłach nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Potrzebna jest siła nadprzyrodzona, Boża moc, a konkretnie pomoc naszego Pana, który sam siebie nazywa pokornym w sercu. Rzeczywiście potrzeba niezwykłej pokory i wyrozumiałej łagodności, aby znosić mnożące się niewierności, nieposłuszeństwa i złośliwości człowieka. Jedynie Jezus jest do tego zdolny. Jego Serce otwarte jest dla każdego, a dobroć tego Serca jest nieskończona. W Jego miłości odkupieńczej wszyscyśmy otrzymali tak wiele i nadal wszyscy wiele otrzymujemy i ciągle będziemy otrzymywać, jeżeli tylko szczerze do Niego się zwrócimy.
Serce Jezusa, odwieczne upragnienie świata
Już w raju, zaraz po grzechu Adama i Ewy, Bóg zapowiedział szatanowi, iż narodzi się potomstwo niewiasty, które ostatecznie pokona go: Ono zdepcze ci głowę (Rdz 3, 15). Zarówno Żydzi jak i chrześcijanie od zawsze rozumieli te słowa jako pierwszą zapowiedź przyjścia na świat Odkupiciela – Mesjasza. Izraelici przez wieki czekali na Mesjasza, mając swoje jego wyobrażenie. Historyczne doświadczenia Narodu Wybranego uformowały w jego świadomości obraz Mesjasza jako wielkiego króla i władcy w znaczeniu militarnym i politycznym. Ich Mesjasz miał poprowadzić Izraela do zwycięstwa nad wszystkimi wrogami i uczynić naród silnym i sławnym na zawsze. Tego rodzaju wizje ożywiły się szczególnie za okupacji rzymskiej, a więc w czasach Jezusa. Między innymi dlatego został On odrzucony przez swój naród. Dla chrześcijan tym zapowiedzianym w raju Zbawicielem jest Jezus Chrystus. W nim wypełniło się proroctwo nazywane Protoewangelią, czyli pierwszą dobrą nowiną o zbawieniu.
W obliczu odkupieńczego i zbawczego dzieła, którego dokonał Jezus Chrystus widzimy, jak bardzo ograniczona była żydowska koncepcja Mesjasza. Była przesadnie nacjonalistyczna i nazbyt świecka. Dzieło Mesjasza sprowadzono do bardzo wymiernych kształtów. Tymczasem Bóg, Stwórca całego wszechświata i wszystkich ludzi pragnął odkupienia całego rodu ludzkiego i to na poziomie nieporównywalnie wyższym niż tylko ziemski, doczesny, na dodatek ograniczony do jednego tylko narodu. Bóg pragnie odnowy całego stworzenia skażonego grzechem i wszystkich pragnie obdarować zbawieniem. Dlatego miało miejsce Wcielenie Jego Syna i Jego zbawczo-odkupieńcze dzieło. Niestety, wiele osób tego nie pojmuje i nie chce tego zrozumieć, co gorsza, nawet świat chrześcijański wydaje się w pełni nie doceniać tej prawdy. Ludzie szukają szczęścia w ofertach tego świata i go nie znajdują, ale nie wyciągają z tego właściwych wniosków i nadal brną w zaparte. Tymczasem jest tylko jeden jedyny Zbawiciel człowieka: Jezus Chrystus, bo nie dano ludziom żadnego innego imienia pod niebem, w którym możemy być zbawieni (Dz 4, 12). W tym znaczeniu Jezus i Jego kochające serce są odwiecznym upragnieniem świata, nawet jeżeli ten świat nie jest tego świadomy, albo ewidentnie tego nie chce...
Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia
Wszystkie przymioty Jezusa wyrażają się w Jego pełnym miłości sercu. Inaczej mówiąc, Jezus, Syn Boży, nasz Pan i Zbawca wyraża się w miłości, sam jest Miłością. Wpatrując się w Jezusa cierpliwego, warto zatrzymać uwagę na Jego apostołach, których sam wybrał. Byli grupą szczególnie uprzywilejowaną. Dwanaście osób z całego narodu Izraela tworzyło elitę. Jezus osobiście powołał każdego z nich i skupił wokół siebie dla specjalnej formacji. Im poświęcał najwięcej uwagi. Oprócz nauki kierowanej do napotykanych ludzi, gromadzących się niekiedy tłumnie wokół Niego, Jezus swoim uczniom wyjaśniał wszystko na osobności (Mk 4, 34). Oni mieli być kontynuatorami dzieła zbawiania świata po Jego odejściu. Ukochał ich miłością wyjątkową. Tymczasem odpowiedź uczniów na powołanie i tego rodzaju traktowanie była różna. Owszem, poszli za Nim, kiedy ich wezwał, ale ich postawa w przyjmowaniu nauki Mistrza i Jego naśladowaniu pozostawiała wiele do życzenia. Ciągle nie potrafili albo nie chcieli zrozumieć tego, czego uczył ich Nauczyciel. |Otępiali na znaki, których byli najbliższymi świadkami, nieustannie snuli marzenia o wielkiej karierze życiowej u boku Mesjasza, który zaprowadzi na ziemi swoje królowanie. Na tym punkcie dochodziło też do sporów między nimi. Z lektury Ewangelii można wysnuć wniosek, że apostołowie Jezusa to wielka porażka. A jednak nie zniechęcał się z ich powodu i nie wymienił ich na innych, lepszych. W formowaniu tych, którzy będą zakładać Jego Kościół na ziemi Pan okazał bezgraniczną cierpliwość, która ostatecznie przyniosła piękne owoce. Nieudaczni przez długi czas uczniowie w końcu dojrzeli do ofiary z własnego życia w głoszeniu światu Ewangelii, aż po śmierć męczeńską.
Wielkie, niepojęte miłosierdzie najpełniej objawił Jezus w spotkaniach z grzesznikami. Ewangeliści niejednokrotnie relacjonują spotykanie się Jezusa z grzesznikami. Ci ostatni zyskali sobie takie miano przynajmniej w oczach i opinii otoczenia. Te spotkania były przysłowiową sola w oku i przyczyną oburzenia wielu osób, szczególnie ze stronnictwa faryzeuszów. Kierowane do Niego zarzuty Jezus odparowywał słowami: Lekarz nie jest potrzebny zdrowym, lecz chorym. Nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2, 17). Kwintesencją takiej postawy jest prośba ukrzyżowanego Jezusa skierowana do Ojca: Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34), a następnie przebaczenie skruszonemu złoczyńcy i podarowanie mu zbawienia (zob. Łk 23, 42-43). Ogrom swojego miłosierdzia Jezus okazywał także uzdrawiając chorych, uwalniając opętanych, karmiąc głodnych, spotykając się z ludźmi. Jego ziemskie życie to jeden wielki akt miłosierdzia.
Cierpliwość w okazywaniu miłosierdzia grzesznikom, ludziom będącym w potrzebie i wszystkim proszącym Go o to, jest niekończącą się, niewyczerpaną pasją naszego Pana. Doświadczamy Jego łaskawości każdego dnia. Jezus nie męczy się miłosierdziem. Adorowanie Jego Najświętszego Serca powinno skłaniać do wdzięczności za ten niewysłowiony dar. Powinno także otwierać na dar Bożego miłosierdzia i rodzić pragnienie naśladowania Mistrza i Pana w okazywaniu innym miłości, dobroci, życzliwości…
Serce Jezusa, hojne dla wszystkich, którzy Cię wzywają
Istnieje wiele miejsc w Ewangelii świadczących o wysłuchanych prośbach, które ludzie zanosili do Jezusa. Oczywiście, mowa jest o rzeczywistych i poważnych potrzebach ludzkich. Te, wszystkie zostały spełnione. Najwięcej próśb skierowanych do Jezusa i wysłuchanych przez Niego, dotyczyło uzdrowienia z choroby czy uwolnienia z mocy demonicznej, ale była też wśród nich prośba – nazwijmy ją tak – towarzyska mieszkańców Sychar, o to, aby Jezus pozostał jakiś czas w ich mieście i tak rzeczywiście się stało (zob. J 4, 40), co dodatkowo potwierdza fakt, że Jezus był otwarty na proszących Go. Były jednak prośby, które w rzeczywistości nie były prośbami ale żądaniami wyrażonymi w złości albo w żartach i kpinach, na które Jezus nie odpowiedział i których nie wypełnił. Chodzi przede wszystkim spotkanie z Herodem podczas procesu (zob. Łk 23, 8-9) i wyszydzanie Jezusa na krzyżu (zob. Mt 27, 39-43). Jezus pragnie dobra i szczęścia człowieka, dlatego z radością i miłością wysłuchuje zanoszonych do Niego próśb. Nigdy nie czyni tego dla poklasku czy sławy. W takiej sytuacji pozostaje głuchym na wezwania proszących.
Jezus nie tylko wysłuchuje i spełnia prośby modlących się do Niego, On również sam zachęca do tego, aby Go prosić i żeby w tych prośbach nie ustawać: Proście, a otrzymacie, szukajcie a znajdziecie, pukajcie a otworzą wam (Mt 7, 7). Przecież także modlitwa „Ojcze nasz”, której nauczył swoich uczniów, składa się wyłącznie z próśb (zob. Mt 6, 9-13). A w odniesieni do siebie samego powie bardziej bezpośrednio: Jeśli o coś poprosicie w imię moje, ja to spełnię (J 14, 14) i nieco dalej: Uroczyście zapewniam was: O cokolwiek poprosicie Ojca w imię moje, da wam (J 16, 23).
Kochające, pełne miłości Serce Zbawiciela jest otwarte i wyczulone na kierowane do niego prośby. Jezus pragnie i oczekuje tego, żeby ludzie prosili Go. Nie dlatego, że jest wyniosły. Jest pokorny. Szczera modlitwa skierowana do Boga stawia człowieka w prawdzie, pokazuje mu jego zależność od Boga i jednocześnie kształtuje bezpośrednią relację dziecka do Ojca, do Przyjaciela. Jezus naprawdę wysłuchuje zanoszonych do Niego próśb. Doświadczają tego ci, którzy żyją z Nim w prawdziwej bliskości i przyjaźni.
Serce Jezusa, źródło życia i świętości
Jeżeli Jezus jest Bogiem, a jest nim ponad wszelką wątpliwość i my wierzymy w Niego jako naszego Boga i Pana, to jako Bóg jest dawcą życia i również jako Bóg jest święty, jest Świętością. Bez tych dwóch szczególnych przymiotów Jezus – co najwyżej – stanąłby w szeregu ze znanymi postaciami historii i nic więcej. Byłby tematem książek, wykładów i lekcji w szkole, ale nie odbierałby tego kultu, tej czci, których obecnie doznaje od wierzących w Niego. Pewnie byłby przedmiotem zainteresowania jakiejś wąskiej grupy naukowców czy pojedynczych amatorów historii. Właśnie Jego bóstwo i Jego świętość sprawiają, że jest inaczej, że lgną do Niego miliony ludzi.
Jezus jest źródłem życia. Sam mówi o sobie: Ja jestem drogą i prawdą i życiem (J 14, 6). Niektóre tłumaczenia oddają to nieco inaczej: Ja jestem prawdziwą drogą do życia. I chociaż takie tłumaczenie odbiega od tego, co zawiera tekst grecki, to jednak jest ciekawe i wiele wyrażające. Na innym miejscu Jezus powie: Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne (J 6, 54). Po to przyszedł na świat i w tym celu złożył siebie w ofierze krzyżowej, aby podarować nam prawdziwe życie, które zostało utracone przez grzech. Jedynie to co wieczne zasługuje na miano życia. Chrześcijańska nadzieja to inaczej głębokie, pewne przekonanie, że jesteśmy powołani przez Boga do życia wiecznego. Śmierć nie stanowi końca, śmierć to przejście. Człowiek opanowany taką nadzieją jest osobą radosną i twórczą. Nawet cierpienie i wylewane z jego powodu łzy nie są w stanie zabrać mu tej prawdziwej radości. Człowiek cieszy się życiem, bo jest przekonany, że ono się nie kończy, że będzie zawsze trwało, z tą tylko różnicą, że z c